"Sukces nigdy nie jest ostateczny. Porażka nigdy nie jest totalna.
Liczy się tylko odwaga."
Winston Churchill
ilustracja wykonana w Canva
Tony Fitzjohn - "Tańczący z lwami" (tyt. oryginalny: "Born wild") (Świat Książki)
"Sukces nigdy nie jest ostateczny. Porażka nigdy nie jest totalna. Liczy się tylko odwaga."
Winston Churchill
Takim oto cytatem kończy się „Tańczący z lwami” – lektura, z którą weszłam szumnie w Nowy Rok. Zadedykowana „Dzikim Stworzeniom” autobiografia Anglika, który ku zaskoczeniu bliskich odnalazł ww. odwagę i miejsce na świecie akurat pośród lwów w samym sercu Afryki.
„Tańczący z lwami” to opowieść sięgająca do powojennego przedmieścia Londynu, gdzie urodził się i został adoptowany Autor. Przemykająca pobieżnie przez lata szkolne i niespokojną młodość w Wielkiej Brytanii - spędzoną na bezskutecznym poszukiwaniu celu. Tocząca się jak rzeka - przez spontaniczną przeprowadzkę do Afryki w 1971 roku - aż do czasów współczesnych.
To historia obejmująca ponad 40 lat pracy z dzikimi zwierzętami w Afryce – najpierw w dopiero co powstającym Parku Narodowym Kora w Kenii, pod uważnym okiem mentora – "Staruszka" George’a Adamsona, potem samodzielnej, z żoną i licznymi dziećmi w odradzającym się Mkomazi w Tanzanii.
Pracy w czasach burzliwych konfliktów politycznych. Życia pozbawionego komfortu, na odludziu, pełnego niebezpieczeństw – czy to ze strony przywracanych naturze zwierząt, kłusowników, próbujących zagarnąć tereny parku pasterzy, czy wrogo nastawionych plemion. Grup uzbrojonych, impulsywnych młodych ludzi – odrzucających podstawowe wartości. Jednak mimo wszystko - także życia pełnego satysfakcji…
To wyjątkowa, wartościowa lektura. Naprawdę, ciężko znaleźć równie inspirującą i (subtelnie) pozytywną. Na pewno poruszy (jeśli nie przerazi) miłośników zwierząt. Docenią zwłaszcza opisy kontaktów, międzygatunkowej komunikacji głównych bohaterów z lwami…
Czy ją polecam? Tak, zdecydowanie - ale bardziej doświadczonym czytelnikom.
Mimo licznych zdjęć i lekkiego pióra Autora, nie jest to bowiem książka łatwa dla początkujących miłośników literatury podróżniczej.
To nie bajka. To szczera autobiografia zagubionego, a przy tym pełnego pasji i dobrych chęci człowieka. To krwawa, trudna historia początków ochrony przyrody w Afryce - naprawdę naszpikowanych wyzwaniami. Wciągająca – ale też naturalistyczna, treściwa, wymagająca skupienia...
Wybór pozostawiam do samodzielnej decyzji.
Jeśli literatura podróżnicza, to na pewno kupię ją dla mojego przyjaciela. 😊
OdpowiedzUsuńPodróżniczą chętnie czytuję, ale ostatnio mam fazę na thrillery ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie sięgam po takie książki ale fajna recenzja 😘😘
OdpowiedzUsuńTo coś dla mnie :) dzieki za polecenie :) dawno u Ciebie nie było. Pozdrawiam serdecznie i wysyłam mnóstwo uścisków :)
OdpowiedzUsuńBrzmi dobrze❤
OdpowiedzUsuń