Ostatnia pozycja w moim mini-maratonie o Chinach :). Nie, żeby mi książek o Chinach w kolekcji zabrakło, ale przyda nam się mała przerwa ;). Fanów klimatów azjatyckich zapraszam jednak na dłużej, ponieważ za tydzień przenosimy się do Japonii z "Istotą ryżu" Michaela Bootha ;).
"Made in China" Michała Cessanisa to zbiór barwnych i bogato ilustrowanych reportaży o Chinach, Chińczykach - również tych na emigracji, a także o związkach Polski z Państwem Środka.
Już na samym początku Autor podkreśla, że rzeczywistość jest za skomplikowana i zdecydowanie za szybko się zmienia na to, żeby można ją było kompleksowo opisać w jednej książce. Jedyne co pisarz - podróżnik może w takiej sytuacji zaoferować, to taka migawka, skrawek widziany swoimi oczami.
"Jest taka buddyjska przypowieść o trzech niewidomych, którzy stają przed słoniem. Jeden dotknął trąby i pomyślał, że to wąż. Drugi dotknął nogi i stwierdził, że ma przed sobą pień drzewa. A ostatni złapał za ogon i pomyślał, że trzyma linę. Każdy był pewien, że wie, co jest przed nim, ale w rzeczywistości żaden do końca nie wiedział, że stoi przed słoniem i czym jest słoń."
Dalej w przedmowie, dowiadujemy się, co Autor chce nam w swoim dziele przekazać - że warto do Chin podejść "bez uprzedzeń, lęku, ale z ciekawością", a także to "jak krzywdzące są wszelkie stereotypy i uogólnienia". Od razu przyznam, że zamiar ten wyszedł mu w praktyce całkiem nieźle ;). Prezentowane w książce zjawiska są opisane z naprawdę wielu perspektyw. Doskonale podkreśla to starą prawdę, że świat nie jest czarno-biały, a Chiny to na dodatek kraj kontrastów.
Po tym szeroko zakrojonym wstępie, znajduje się jeszcze aż 16 solidnych reportaży na różne tematy. Jak Autor zmieścił aż tyle treści w jednej książce? Naprawdę, takich przyjemnych niespodzianek powinno być jak najwięcej!
To powiedziawszy, lwia część pierwszych reportaży jest wyjątkowo "dziennikarska" w stylu i przez to jakby bardziej sztywna, mniej klimatyczna. Przewijają się w nich tematy znane z mediów, z prasy - jak ratowanie psów z chińskich rzeźni, czy zabójczy smog w największych chińskich metropoliach. Czyli taki porządnie wykonany, ciekawie ujęty - ale standard.
Na szczęście, tematy przechodzą stopniowo do bardziej typowych dla literatury podróżniczej. Razem ze zmianą tematyki, rozluźnia się również styl wypowiedzi Autora. Zaczyna on wplatać w tekst więcej subiektywnych uwag i myśli z podróży. Reportaże stają się bardziej osobiste i zdecydowanie przyjemniejsze w odbiorze :).
Część ich motywów na pewno rozpoznacie i z innych książek z tego mini-maratonu: o chińskich drapaczach chmur, chińskim nowym roku, o masowej migracji ludzi ze wsi do miast. o "programie naprawiania starego tak, aby wyglądało na stare", co sprawia, że coraz więcej malowniczych, zabytkowych - a wciąż tętniących życiem - miejsc traci na autentyczności. O licznie budowanych w Chinach miastach duchów - pięknych, nowych, nowoczesnych - ale stojących pustych, ponieważ nie ma w nich pracy, a ludzie nie mają pieniędzy.
Część ich motywów na pewno rozpoznacie i z innych książek z tego mini-maratonu: o chińskich drapaczach chmur, chińskim nowym roku, o masowej migracji ludzi ze wsi do miast. o "programie naprawiania starego tak, aby wyglądało na stare", co sprawia, że coraz więcej malowniczych, zabytkowych - a wciąż tętniących życiem - miejsc traci na autentyczności. O licznie budowanych w Chinach miastach duchów - pięknych, nowych, nowoczesnych - ale stojących pustych, ponieważ nie ma w nich pracy, a ludzie nie mają pieniędzy.
Strona po stronie, pojawia się coraz więcej rzadko spotykanych ciekawostek :). Zostaje wspomniana chińska Kim Kardashian, której ślub kosztował niewiele mniej niż księżnej Kate i księcia Williama. Autor opowiada o face-kini - nylonowych kominiarkach na twarz, które mają chronić piękną, jasną cerę (chiński ideał piękna) przed jakąkolwiek opalenizną na plaży.
Im dalej, tym więcej też nawiązań do specyficznego światopoglądu Chińczyków.
"Chińczycy otoczeni są magią symboli, kolorów, znaczeń gestów i słów. A jednocześnie nie przestaję się dziwić, jak bardzo potrafią być konkretni i rzeczowo podchodzić do życia"
Już przy temacie drapaczy chmur, dowiadujemy się o symbolicznych znaczeniach ich kształtów, szczęśliwych liczbach w ilości pięter. Dalej możemy poczytać o wadze feng shui. I nie ma się co śmiać - kiedyś właśnie przez feng shui zmieniono pierwotną trasę muru chińskiego, a już współcześnie - np. lokalizację głównej bramy Disneylandu w Hongkongu.
Nie mniejszą moc oddziaływania na rzeczywistość mają także chińskie znaki zodiaku - od których tradycyjnie zależy charakter, związki i życiowe powodzenie człowieka. Chińczycy wierzą w nie tak mocno i od tak długiego czasu, tak wielkie przypisują im znaczenie, że w wielu przypadkach uruchamia się mechanizm samospełniającej się przepowiedni.
Nie mniejszą moc oddziaływania na rzeczywistość mają także chińskie znaki zodiaku - od których tradycyjnie zależy charakter, związki i życiowe powodzenie człowieka. Chińczycy wierzą w nie tak mocno i od tak długiego czasu, tak wielkie przypisują im znaczenie, że w wielu przypadkach uruchamia się mechanizm samospełniającej się przepowiedni.
ilustracja wykonana w Canva |
W swojej książce, Michał Cessanis w pewnym stopniu odnosi się też do wielu tematów socjoekonomicznych. Z lekkością opisuje związki ekonomii z życiem ludzi. Pisze przy tym o chińskich imigrantach we Francji, o chińskich turystach w Finlandii, a nawet o turystyce przedszkolnej do USA (dzieci zbyt ambitnych rodziców), czy sile internetowych influencerów wzmożonej przez specyficzną, chińską mentalność.
Pod koniec lektury pojawia się najwięcej oryginalnych tematów. Takich przedstawiających związki między Polską a Chinami - teraz i w przeszłości. Autor przypomina m.in., że pierwszy browar w Chinach założył w 1900 roku Polak ("dziś jest to czwarty co do wielkości zakład w Chinach"). Pojawia się też historia chińsko-polskiego rodu restauratorów, a jeden z moich ulubionych reportaży dotyczy polsko-chińskich artystów. Jak Wiesław Borkowski, którego obraz "Dialog Apsary z aniołem" po prostu mnie zauroczył.
Podsumowując, przyznam, że jak zwykle szybko "wyłapuję" co lepszych dziennikarzy podróżniczych, to Michał Cessanis był mi przedtem zupełnie nieznany. No, poza małym szumem medialnym na temat jego życia osobistego ;), ale nie o tym dziś mówimy.
Do zakupu "Made in China" oprócz tematyki skusiła mnie więc głównie piękna oprawa graficzna :D. Barwna okładka, dużo zdjęć na błyszczącym papierze, do tego część stron ze specjalną teksturą... Całe wydanie aż cieszy oczy :).
Naprawdę jestem zadowolona, że ta książka nie okazała się "piękną wydmuszką". Bo, czy byłoby coś bardziej rozczarowującego? A tak, to naprawdę godna polecenia, solidna (polska!) pozycja o Chinach. Bardzo treściwa :) i na dodatek porządnie, tematycznie poukładana :). Jedynymi wadami z prawdziwego zdarzenia, jakie odnalazłam, był - dosłownie w dwóch miejscach - niezbyt naturalny styl wypowiedzi:
Pod koniec lektury pojawia się najwięcej oryginalnych tematów. Takich przedstawiających związki między Polską a Chinami - teraz i w przeszłości. Autor przypomina m.in., że pierwszy browar w Chinach założył w 1900 roku Polak ("dziś jest to czwarty co do wielkości zakład w Chinach"). Pojawia się też historia chińsko-polskiego rodu restauratorów, a jeden z moich ulubionych reportaży dotyczy polsko-chińskich artystów. Jak Wiesław Borkowski, którego obraz "Dialog Apsary z aniołem" po prostu mnie zauroczył.
Podsumowując, przyznam, że jak zwykle szybko "wyłapuję" co lepszych dziennikarzy podróżniczych, to Michał Cessanis był mi przedtem zupełnie nieznany. No, poza małym szumem medialnym na temat jego życia osobistego ;), ale nie o tym dziś mówimy.
Do zakupu "Made in China" oprócz tematyki skusiła mnie więc głównie piękna oprawa graficzna :D. Barwna okładka, dużo zdjęć na błyszczącym papierze, do tego część stron ze specjalną teksturą... Całe wydanie aż cieszy oczy :).
Naprawdę jestem zadowolona, że ta książka nie okazała się "piękną wydmuszką". Bo, czy byłoby coś bardziej rozczarowującego? A tak, to naprawdę godna polecenia, solidna (polska!) pozycja o Chinach. Bardzo treściwa :) i na dodatek porządnie, tematycznie poukładana :). Jedynymi wadami z prawdziwego zdarzenia, jakie odnalazłam, był - dosłownie w dwóch miejscach - niezbyt naturalny styl wypowiedzi:
"Restauracja podupadała. Frytki, bryzol, kaszę gryczaną podawano. Nawet piękny neon wymieniono. (...) Pan Ou odpoczywał już wtedy".
(jeśli to specjalny zabieg artystyczny, to odradzam takie wyrywkowe upiększanie tekstów w przyszłości),
a także mała ilość przypisów w niewygodnym miejscu, z tyłu książki. I tyle :).
Ciekawa pozycja, dla osób które lubią takie książki :D Ja akurat nie przepadam za taką literaturą :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa pozycja dla podróżników i nie tylko☺
OdpowiedzUsuńMyślę, że osoby zainteresowane Chinami na pewno znajdą coś ciekawego dla siebie w tej pozycji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Och, och. ja chyba muszę gdzieś poszukać tę książkę. Uwielbiam klimaty Chin i Japonii <3 no po prosty uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tej książki. O Chinach chętnie bym poczytała :)
OdpowiedzUsuńdla osób lubiących Chiny i interesujących się owym krajem pozycja obowiązkowa;)
OdpowiedzUsuńDla miłosników regionu może być cudna :)
OdpowiedzUsuńmyślę to samo:)
UsuńJa nie mogę przełamać się do książkach o Chinach, mają tak trudne imiona i nazwy, że ciężko mi się je czyta :D
OdpowiedzUsuńTe podróżnicze prawie, że zupełnie nie, więc spokojnie możesz spróbować kiedyś :).
Usuńale język chiński sam w sobie jest piękny:D korci mnie jego nauka
UsuńRzadko kiedy sięgam po książki o Chinach. Może czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Nie jestem fanką reportaży, ale Chiny mnie ciekawią :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa pozycja :-)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jeszcze czytać książki złożonej z reportaży, ale myślę, że byłaby to przyjemna i lekka lektura. Kiedyś wiele o Chinach czytałam, bo interesowałam się tym krajem i jego kulturą :) Myślę, że fajnie byłoby do tego wrócić, dzięki książkom takim, jak ta :)
OdpowiedzUsuńZbiory reportaży bywają przyciężkie, ale ten akurat jest wyjątkowo barwny i przyjemny w odbiorze :). No, zaczyna się dość ostro, od tych biednych psiaków, ale potem już jest bardziej relaksująco.
UsuńChiny i Japonia zawsze intrygują :)
OdpowiedzUsuńhttps://fasionsstyle.blogspot.com/
Naprawdę, pierwszy browar w Chinach założył Polak? No to jest ciekawostka, która będę rozpowiadać wśród znajomych, cóż za chluba :D A z ciekawości, jak nazywa się ta marka teraz?
OdpowiedzUsuńHarbin :). Więcej możesz przeczytać np. na:
Usuńhttp://podroze.onet.pl/ciekawe/to-polak-dal-chinczykom-piwo/0481z0
Ogólnie ciekawy kawałek historii :)
Ja akurat za takimi publikacjami nie przepadam, ale wiem komu mogę ją sprezentować i będzie zachwycony :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń